Bonjour!
Dzisiejszy dzień powitał mnie PRL-owską kolejką w piekarni, ja co prawda chciałem jedynie chlebek, natomiast wszyscy dookoła walczyli o pączki, jak... i tu nie wiem do czego to porównać.
Nieważne jak, nieważne gdzie, nieważne z kim, jednego pączka zjeść trzeba było.
No i się zjadło! Mi w cycki nie pójdzie, co najwyżej, jak to Gombrowicz ładnie ujął, w "pupę", czego i Wam życzę z wyżyn serca mego.
Ale, ale, ja nie jadłem napompowanych powietrzem drożdżowych worków. Postanowiliśmy być ambitni i pączki zrobić sobie sami! Do tego celu zaprzęgłem moją armię socjalistycznych krasnoludków, które jak dzieci w chińskiej fabryce, taśmowo, formowały, bardziej lub mniej kształtne, większe i mniejsze, i wszelakiego rodzaju, pełne marmolady i nutelli (te były moje) pączki ku uciesze domowników.
Zdradzę nieskromnie, że wyszły cudownie, fenomen w skali świata i okolic!
Stwierdziłem nawet że mogę wam wrzucić całkowicie profeszjonal foto, które B obrabiał w paincie.
A Wy? Byliście równie ambitni? A może stroniliście od słodkości? Ko od jutra zaczyna dietę? I kto odważy się na komentarz? :)
Podziękowania dla naszej kochanej Pani Matki, która udostępniła nam swoją kuchnię <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz