środa, 31 grudnia 2014

Czekając na okazję...

Nowy Rok! Hura! Imprezy, alkohol, życzenia, postanowienia i masa innych pierdół urozmaicających ten, w zasadzie najzwyklejszy dzień.

A skoro już o tym mowa... w Sylwestra trzeba się napić, ale czego? No jak to czego, czegokolwiek :) Ważne żeby nam smakowało. Moja znajoma wyciągnęła wódkę, inna wino, ja mam whisky i rzecz jasna absynt, szampan też jest... gdzieś. Każdy pije to, co lubi, niektórzy zadowalają się soczkiem. Jednak skoro jest już okazja, to czemu nie zaszaleć ;)

Większość z Was Sylwestra spędzi w grupie, na imprezie, czy w domu z rodziną. Będzie można się pobawić, pośmiać, powygłupiać, złożyć życzenia, potańczyć, wypić z umiarem i wrócić bezpiecznie do domu. Są też tacy, którzy, jak i ja, postanowili spędzić Sylwestra niekoniecznie z kimś, a nawet samemu. W każdym razie świętować trzeba!

Dużo okazji do świętowania się trafia. Nowy Rok, Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych, urodziny, komunie, chrzciny, pogrzeby, śluby... lista jest praktycznie nieskończona. Do tego dochodzą nam nasze małe prywatne uroczystości, nie wciągnięte w kanon sztampowych świąt. Ktoś będzie celebrował przyjęcie do szkoły, odebranie dyplomy, urodzenie syna, córki, otrzymanie spadku, rocznicę ślubu pierwszą, drugą, pięćdziesiątą... jakąś specjalną okazję, dla której warto schłodzić butelkę.

Ktoś może się zapytać "po co butelkę?". I słusznie. Po co pić? Nie można usiąść, wypić herbatki, zjeść tortu i tyle. Po co jeszcze wciągać się w nałóg! Wydaje mi się, że takie stawianie sprawy jest idiotyczne. Od jednej szklanki nie stanę się pijakiem. Jasne, każde uzależnienie się jakoś zaczyna, ale wierzę święcie w istnienie czegoś takiego, jak rozum i umiarkowanie.

To jak, alkohol pojawia się bo... no właśnie, moim zdaniem dlatego, że jest to coś "wyjątkowego". Zwykli, normalni śmiertelnicy nie piją cały czas, codziennie, wino do obiadu, a i owszem, ale czy znacie kogoś, czyjemu obiadowi wino towarzyszy stale? Alkohole, szczególnie te z górnej półki, pojawiają się w naszym życiu rzadko. Na imprezach zadowala nas piwo i żubrówka, nikt nie myśli o Armagnac Baron de Castelneau z 1943, Courvoisier, czy Petrus, swoją drogą podobno jedne z najlepszych win, w każdym razie na pewno najdroższych, za butelkę z rocznika 2004 chcą dwanaście i pół tysiąca.

Może to głupota wydawać tyle na alkohol... może, ale z całą pewnością sprawia on że nasze świętowanie staje się wyjątkowe, chociażby ze względu na  niebotyczne sumy mamy gwarancję uczestniczenia w czymś wyjątkowym ;)

Moja znajoma ma schowaną, od dwudziestu kilku lat, butelkę tequili, trzyma ja na wyjątkową okazję. Ja też mam moją butelkę Dom Perignon z 1996, mojego równolatka, na razie stoi na półce w sklepie i czeka aż będę na tyle bogaty, żeby nie żal mi było na niego kasy :) Tego szampana będę trzymał na coś wyjątkowego. Nie wiem co to będzie, ale kiedy nadejdzie, będę wiedział po co zejść do piwnicy. Chcę mieć cel wart butelki Dom Perignon!

A tymczasem...

Życzę Wam, aby nadchodzący rok przyniósł Wam wszystko, wszystko czego tylko zapragniecie. Bogactwa, piękna i urodzaju życzę. Żebyście na następnego Sylwestra pili najdroższego szampana (możecie podesłać butelkę:)), a w najgorszym wypadku, żeby Nowy Rok, nie był gorszy od starego!

Dzisiejszy kawałek dedykuję wszystkim spędzającym Sylwestra jak ja :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz