sobota, 27 grudnia 2014

Święta, Święta i...

No właśnie i co? Nie chcę napisać "i po świętach", bo tak na serio, to tych Świąt w ogóle nie poczułem. To była zwykła rodzinna kolacyjka, jakich wiele w roku, z okazji urodzin, zgonów, czy czegokolwiek w mojej rodzinie.

Nawet przespałem prezenty!

Kierownik dał mi dyżur w pracy w Wigilię, od szóstej rano do czternastej popołudniu, w domu byłem o szesnastej, a z domu wyjechać musiałem przed piątą... I całą magię Świąt szlag trafił.

Były też dobre strony, przez te osiem godzin, z totalnych nudów, napisałem prolog i trzy sceny I aktu mojej pionierskiej sztuki :)

Oczywiście życzenia były miłe. Od niektórych, rzecz jasna, bo inni udali, że nie pamiętają, albo że zmienili numery, wszystko jedno... Ale dostałem jedne, bardzo podnoszące na duchu życzenia, od jednej bardzo specjalnej osoby ;) dla której pewnie nic nie znaczyły, ale dla mnie zatrzymały całą galaktykę mich myśli. I na samo wspomnienie o nich robi mi się ciepło na sercu.

Cóż za desperacja.

Tak czy inaczej postanowiłem cofnąć trochę czas i korzystając z opadów śniegu, zrobić sobie prawdziwe, białe, wymarzone Święta, nawet jeśli miałyby być jednoosobowe.

Wszystkich czujących podobnie, zapraszam trzydziestego grudnia na chwilę ciszy i spokoju, z filiżanką herbaty i upieczonymi pierniczkami, w otoczeniu kolęd, albo pod kocykiem, do zamknięcia oczu, zrelaksowania się, szerokiego uśmiechu i pomyślenia z życzliwością o wszystkich, nawet tych, którzy z jakichś względów na to nie zasługują.

Jakoś dziś nie mogę wykrzesać z siebie nic więcej. Tak na dobranoc moja ulubiona piosenka, nie świąteczna co prawda, ale zawsze...

Bonne nuit, niechaj Wam do snu nucą chóry niebian :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz