poniedziałek, 5 stycznia 2015

Bilans?

Wolne się kończy.

Ferie świąteczne, wyjątkowo długie w tym roku, powoli przechodzą do historii. Ostatnia filiżanka świątecznej herbaty, zdaje się być bardziej gorzka, niż wszystkie poprzednie...

Nadszedł czas rozliczeń.

Osiemnaście dni dawało mi nieskończoną ilość szans, tylko właśnie... na co?

To jak, zmarnowałem czas?

Niekoniecznie. Coś sobie jednak uświadomiłem...

Uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia co robię. Że jestem w pewien sposób bezradny, bezbronny, bo nie wiem przed czym mam się bronić, ani z czym sobie dawać radę. Pracuję, uczę się, jestem w stanie to ze sobą pogodzić... ale po co? Czym tak naprawdę się zajmuję? Jestem w klasie, w której nie chcę być. Robię rzeczy, których nie chcę robić. Wszystko to w imię mojego planu, którego nie ma, którego kolejne etapy wymyślam w biegu.

Nie mam sprecyzowanego celu, nie dążę do niczego, a przecież czas na namysły skończył się już dawno. Zegar tyka, a ja stoję w miejscu. Któregoś dnia się obudzę, zobaczę wyprasowaną koszulę i okaże się, że dziś jest matura, a ja, na miłość boską, nie wiem czy tak naprawdę chcę zdawać te przedmioty. Nie jestem pewien, czy chcę iść na takie studia, a nawet wiem, że wolałbym robić coś innego.

Dzieciństwo się skończyło?

Właśnie spadają na mnie konsekwencje złych wyborów. Czas wziąć na siebie odpowiedzialność. Czas wydorośleć...

Przecież nie jestem jedyną osobą, która "minęła się z powołaniem". Podejrzewam, że w podobnej sytuacji jest, było i na pewno będzie wielu z Was. Po okresie bycia dzieciakami, kiedy rodzice wybraniali nas ze wszystkich awantur, kiedy pierwszy raz, gdzieś w ukryciu, odpalaliśmy fajka, teraz nagle podejmujemy decyzje rzutujące i wiążące nas, na rok, dwa, a może pięć lat. Studia się przecież zmienia, wszystko można zmienić, ale czy nie szkoda tej kolosalnej pracy, jaką w to włożyliśmy?

Nie chcę wszystkiego popsuć, choć nie byłby to pierwszy raz. Zamierzam pociągnąć to wszystko do końca. Skończyć szkołę, choć wcale nie czuję się na to gotowy i zacząć od nowa.

Cokolwiek Byście teraz nie myśleli i jakkolwiek Byście się teraz nie czuli, mimo wszystko życie nie kończy się dzisiaj. Pożyjemy jeszcze długo i narobimy sobie masę problemów :) Ale tak naprawdę damy sobie radę ze wszystkim, razem, samemu, poradzimy sobie.

A teraz chanson triste, bo jednak trochę mi żal tych osiemnastu dni. Smutno mi, bo nie zjadłem jednego śniadania, nie napisałem jednego SMSa, nie wypiłem jednej kawy i nie dałem jednego prezentu.

Ale wiecie, jutro jest pierwszy dzień reszty naszego życia, niech będzie inny, lepszy, niezmarnowany :)

Bonne chance! I do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz