czwartek, 13 sierpnia 2015

Szarzyzna...

Ostatnio przeczytałem w gazecie bardzo ciekawy artykuł. Był to swego rodzaju rzut krytyczny na kondycję polskiej elity intelektualnej, choć w szerszej perspektywie mógłby odnosić się do inteligentów z całego świata.

Zostawmy świat, niech on tam sobie upada, zajmujmy się kwestiami istotnymi. Po przeczytaniu szczerze pogratulowałbym autorce fantastycznego artykułu. Trafiony osąd, naprawdę dobre ujęcie tematu, jednak najchętniej zadałbym jej kilka pytań. Bo tak w zasadzie to... o kim jest mowa? No o intelektualistach. I znów kim są ci intelektualiści? Lekarz to ktoś, kto ukończył medycynę, prawnik to ktoś, kto skończył prawo, mama to ta, co urodziła i wychowywała, a intelektualista? Ktoś inteligentny? Bardzo być może... nawet na pewno, tylko czemu za przykład nader inteligentnego intelektualisty podaje nam się Żeromskiego, a nie choćby Pitagorasa, Talesa, czy bodaj Keplera? Niesamowicie inteligentni ludzie, z pewnością intelektualiści, ale co z tego, skoro nie napisali "Przedwiośnia".

Teraz tak sobie myślę... może inteligent, intelektualista, to jedno z tych "niedefiniowalnych" pojęć. Albo się nim jest, albo się nim nie jest. Jeszcze pół biedy jak inteligentem zostało się przez aklamację przynajmniej części społeczeństwa. Gorzej jak delikwent sam siebie za intelektualistę uważa. Na szczęście, Bóg w swej nieskończonej mądrości dał ludziom do użytku przedrostek pseudo-. Dzięki niemu, każdy może zostać tym jedynym, prawdziwym przedstawicielem polskiej elity i chwalić się swoimi licznymi, codziennymi wyjściami do teatru na fejsbuczku i snapczacie, podczas gdy wszyscy inni pozostaną marnym żartem, pozbawionym jakiejkolwiek światowości i nawet nieszczęsnego blichtru, nader często trzymającego się ludzi kultury. Każdy więc obrzuca każdego magicznym przedrostkiem, stojąc na straży jedynego, prawdziwego depozytu intelektualnego świata.

Ja dalej nie wiem, czym, względnie kim, jest inteligent, co robi i z czym go się je. Etos, te sprawy, wszystko spoko, tylko gdzie ci inteligenci? Ktoś postanowił, że inteligencja to elity społeczne, założenie słuszne, z tym że elity społeczne postanowiły że są intelektualistami. No i się troszkę przeceniły, uzurpując sobie tytuł, z użyciem którego miałbym problem w odniesieniu do niejednego wąsatego pana z prof. przed nazwiskiem. Bo tak naprawdę, z mojej pozycji szeregowego obywatela, co ja widzę patrząc na elity. Otóż zaglądam w nie i nim dostrzegę płyciznę, widzę dno. Grupę dziecinnych obrażających się przedszkolaków, oburzonych i zacietrzewionych, zramolałych starców i robiących z siebie błaznów, by pozostać w łaskach chamskich skandalistów.

Nie wiem spod którego kamienia wypełzłych nasze elity. Każdy ma jedyne słuszne poglądy, i każdy, pełen pogardy, obstaje przy swoim, w imię inteligenckiego etosu, wspólnego dobra i świetlanej przyszłości.

Idąc za radą autorki artykułu, szukam autorytetów w niszowych mediach, gdzie nie jest istotny skandal, ani dolewanie oliwy do ognia. Szukam ucha, które będzie chciało mnie wysłuchać i głosu, z którym mógłbym polemizować, nie prowadząc świętej wojny. Nie słychać ich, ale wierzę, że gdzieś tam są, niedobitki pracy u podstaw.

1 komentarz:

  1. Więcej optymizmu! Wejdź na www.filozofiapolekarsku.pl i skomentuj! Wesprzyj kogoś bezinteresownie! Podziel się przemyśleniami na czyimś blogu! Niedobitki pracy u podstaw się zdarzają!

    OdpowiedzUsuń