sobota, 13 grudnia 2014

Jeszcze nie Święta

Bonjour!

Jesteśmy zawaleni. Jeszcze nie zrujnowani, ale zawaleni totalnie. Terminy nas gonią, pracy przybywa, a my próbujemy dać sobie bohatersko radę.

Znaczy próbowaliśmy...

No Ponury Grajek wciąż stara się myśleć pozytywnie za nas oboje... ja już "nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie"...

Ale będzie dobrze! Tak przynajmniej twierdzi Agatka, a jak Agatka tak twierdzi, to tak będzie. Trzeba tylko znaleźć cel w życiu.

W przeciwieństwie do Tetmajera, nie szukam Nirwany, a z jego sonetu podoba mi się jedynie pierwszy wers, w każdym razie szukać celowości życia próbuję, choć powoli zaczynam mieć wrażenie, że to sen śmiesznego człowieka.

Uczę się, naprawdę, w końcu matura niedługo, niektórzy mnie nawet chwalą. Znalazłem prawdziwą pracę, żeby mieć pieniądze na bycie ćmą kawiarnianą (bo na barową jestem za młody jeszcze). Aktualnie siedzę w niej po szkole osiem godzin, parę razy w tygodniu i składam kolorowe żurawie z papieru, na "choinkowate" ozdoby. W przerwach piszę pracę na polski, odrabiam biologię i inne pierdoły i czuję, że się w tym wszystkim duszę. Że to nie dla mnie. Że jedyną rzeczą jakiej nauczyła mnie szkoła to ironia, żebym wiedział czemu to "cudo" nazywa się systemem oświaty.

To nie tak, że mi się nie chce. Jasne, czasem wolę sobie pospać wiecznie, zamiast wstać i jechać do szkoły zatłoczonym pociągiem w zimną, zimową noc de facto (06:27 mam pociąg). Chodzi tu o to, że orłem, okej, nie jestem, ale coraz częściej mam wrażenie, że jesteśmy karani, za nasze chęci i starania. Nie umiem, ale próbuję zrobić... wszystko fajnie, ale jednak robisz to źle. Jedynka.

Jeszcze nigdy nie spotkałem się z czymś tak opresyjnym, jak instytucja szkoły, która w niesamowity sposób ogranicza i niszczy, od samego początku, twórcze umysły. Jednostki, które mogłyby się wybić nie mają na to żadnych szans, a czasem są wręcz linczowane przez społeczeństwo, nieznoszące indywidualności. Bo ktoś myślący inaczej, będący innym, jest absolutnie nie na rękę równościowemu modelowi społeczeństwa, tak naprawdę od pierwszych lat istnienia, szczątków chociażby, ludzkiej kultury.

A teraz przybrało to rozmiar kuriozum. Taki przykład, znany chyba wielu. Obcinają punkty za rozwiązanie zadania z matmy innym sposobem, niż tym, przewidzianym przez egzaminatorów, ale czy tak naprawdę najważniejszy jest sposób, czy to, że udało mi się zadanie rozwiązać poprawnie, własną metodą, bo miałem taki pomysł, bo miałem taką myśl... Albo nie przyznanie punktów na maturze za piękne wyjaśnienie o co chodzi, ale nie użycie jednego, kluczowego słowa...

I taka jest prawdziwa rola szkoły. Produkowanie modelowych grup społecznych, myślących nie samodzielnie, ale kluczem. A ktoś ten klucz nam układa...

A skrto wyładowałem moją frustrację i jest mi lepiej, pozamulajmy trochę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz